Trapista w Nowym Jorku
|
2016-07-21, 07:59:43
Post: #1
Trapista w Nowym Jorku
|
|||
|
|||
Trapista w Nowym Jorku
Musi być stąd jakieś wyjście z tego wielkiego nieporozumienia Zbyt duży tu bałagan. Stugębny hałas sprzedajnej plotki szczebiot radości udanych zakupów tej mokszy niedzielnej nowych czasów tymczasowo wyzwalającej Mistera Nine to Five z samsary tygodnia roboczego. Argusowe spojrzenie setek tysięcy kamer, czujników, wykrywaczy, automatów sondaży, ankiet, badań i wskaźników, stojących na straży sentymentu konsumentów, nastrojów inwestorów preferencji klientów, sympatii wyborców. Mieć charakter i przejmować się duszą? Jest nas tu wielu, którzy czują, że życie to tylko żart Oto Ameryka – the melting pot Oto matryca miast świata, garniec skarbów dostępnych na wyciągnięcie karty z debetem (uiścić można też czekiem) Orbitujące katedry, nie mówią już nic, a ich wyrzutem jest milczenie – jak bezgłos postaci stojącej na skrzyżowaniu alei bez patrona (każda ma swój obozowy numer) i czujnym wzrokiem odprowadzanej zza rąbka zasłony, z wysokiego okna przez Tego, który rozgościł się pewnie na rogu Piątej i Dziewięćdziesiątej Czwartej, przywołany drżącą energią tych ulic i nigdy nieznający niewinności dzieciństwa (Co zrobiliście z jego oczami? — a miał je zwyczajnie, po swoim ojcu) But let’s get back to the point A zatem jest nasz bohater (from zero to hero) – owa sylwetka umarła dla świata, kapturem okryta, zastygła w zaskoczeniu, konfuzji (too much confusion) lub może w wyniosłości swej pokory w dobitności swego wyciszenia Więc przestańmy mówić fałszywie, godzina jest już późna Just do it! Skarby z przeceny, promocji i wyprzedaży piętrzą się jako mury tej twierdzy zmysłów barykady chroniące moderate growth i increasing consumption przed ciemnymi zakusami ducha i sumienia You’ve got the power! Into the fire! Zdaje się, że to jakaś straszna pomyłka, choć przecież nie ma przypadków, więc to jest pustynia, tobie pisana, nieustanna fatamorgana góra siedmiopiętrowa, lecz o stu kondygnacjach Empire State Building, Trump Tower i siostry dwie, których nie ma tu już z nami. (Twin a Tin Tin Towers) Więc to jest pustynia, bo nie ma tu ducha lecz zmysły gorące, namiętności bezkresne żarzą się w iluzji wszechmocy człowieka To maya, którą rozpraszasz, jak ów sen o poranku, co przed chwilą zdawał się namacalny – sen jednak nie wraca, zna swoje miejsce, w przepaści nocy i tylko do jutrzni, ten zaś jest inny, wciąż nieprzerwany i wszechobecny, Wyrzucony drzwiami, wraca oknem I taki on jest – sen amerykański. Czy to cię dotyka? Does it offend you? Take it easy. Jakie uczucia burzą się w sercu i czy to wszystko jest w stanie poruszyć instynkty dawno stłumione wpuścić do środka ten świat odrzucony? Fiat voluntas Tua, szepczą wargi drżące i głęboko wierzysz, że tego kościoła który masz w sobie Golden Gate nie przemoże Wierzysz, lecz nie wiesz, bo przecież – kto stoi, niech baczy, by Into the fire – I’m falling Into the fire, I’m being tempted once more Więc ty jesteś owym nieproszonym gościem (osobistość była smukła i chuda, opatulona w całun) który stoi u zbiegu dwudziestej i dwunastej choć może inne to liczby i inne jest miasto ucieczka z Los Angeles, Szczęśliwego Nowego Jorku, A co się zdarzyło w Las Vegas? (tam umarł Jezus, ukrzyżowany na Stripie pomiędzy neonowymi figurami kowboja i panienki z lizakiem) Lipsk i coca-cola, Berlin (Ich bin ein berliner) Chicago i Dallas, London Calling chłopcy z Liverpoolu, Due South i na wschód od Edenu To samo miasto, jedno jedyne nad którym ów orzeł zawołał głosem donośnym Woe, woe! I gdzie kaznodzieja (narwaniec, bez cienia wątpliwości) przepowiadał deszcz w blasku słońca It’s gonna rain, it’s gonna rain Steve Reich i Wilhelm Reich, Karl Marks i bracia Marx, from Superstar to the Antichrist Turn on Z Haight-Ashbury (te kwiaty we włosach, nie były świętego Franciszka) jest tylko krok do Central Parku, Times Square i wyspy Manhattan (idzie się przez ruiny Detroit i plaże Miami) Sam Woody Allen obdarzył cię krótkim spojrzeniem pełnym zadumy, była w nim nawet nuta sympatii (choć może kontemplował radość udanej kolonoskopii) Mrówki na czterech kołach ryczące monstra motoryzacji tłoczą się, a chyba i mnożą na każdej z tych Himmelstrasse wiodących do przeciętnego nieba dostępnego dla przedstawicieli aspirującej klasy średniej (płatność rozłożona na raty) Tune in Głód pożera sytych mieszkańców milionowej metropolii nie samą zdrową żywnością żyje człowiek z tworzywa najnowszych czasów potrzeby ducha, choć prywatne, intymne (nieco wstydliwe) mają swe miejsce w piramidzie Maslowa – Dwa burgery z hatha-jogą – Doładowanie do medytacji transcendentalnej – Z której sieci? – Międzygalaktycznej świadomości. Woe, woe, Biada, biada, biada Ron Hubbard (nie) upada Nie jesteście sami Jim Jones tańczy z wami Drop out Skarga na Gotham City cicho się rozlega bo któż może ją wznosić? Staruszka w kącie kościoła i chór aniołów bezcielesnych – jak mogliby wspólnie zagłuszyć Sexbomb, sexbomb I’m a sexbomb, sexbomb Paciorki różańca wysunęły się ze zmurszałych dłoni na zimną posadzkę, a tyś był świadkiem, jak Eleanor Rigby zmarła w kościele, ojciec McKenzie odchodząc od grobu, strzepuje z rąk ziemię i myśli o przemijaniu i dorastaniu: to były dobre chłopaki, tutejsze – kaszkiety, cukierki ślazowe An English garden something hidden, something strange (i te wszystkie szalone psikusy) czy to ich wina że są popularniejsi niż Jezus Chrystus? (Commercial break …) I wracamy na antenę – Może w tym mieście jest pięćdziesięciu sprawiedliwych którzy nie przyjęli Ewangelii sukcesu chociaż sam anioł z Miasta Aniołów głosił ją na cable TV? Pater, ignosce illis, non enim sciunt quod faciunt Może w tym mieście jest dziesięciu sprawiedliwych którzy nie doświadczyli porwania przez istoty pozaziemskie i którzy nie dosięgli standardu posiadania własnego terapeuty? Ne respícias peccáta nostra, not on our sins, but on the faith sed fidem Ecclésiæ tuæ Zdawało się to z początku nieporozumieniem powiedział mnich do dobrego Boga którzy przychodzi jak złodziej w nocy Zdawało się to niewdzięcznym porzuceniem, lecz na Broadwayu każdy ma swą rolę choć nie każdy dostąpi chwały piętnastu minut sławy Niech będzie mi wolno postąpić dalej niż Abraham Bo jeśli w tym mieście jest raptem jeden sprawiedliwy? Ale jest tylko zesłaniec wplątany w osobliwy zbieg okoliczności (ktoś musiał się pomylić w oszklonym wieżowcu Cosmic Coincidence Control Center Ltd., Inc.) Aby wziął to na siebie aby świadczył, że stat crux dum volvitur orbis w świecie bezglutenowej żywności i opakowań biodegradowalnych I kiedy pretty woman walking down the street On przecina jej ścieżki, ale i on jej nie osądza Don’t give up ‘Cos you don’t have friends A zatem, gdyby w tym mieście (w tych jednym i wszystkich) znalazł się tylko jeden sprawiedliwy? – Non delebo propter Don’t give up I know you can make it good |
|||
2016-07-21, 10:56:12
Post: #2
RE: Trapista w Nowym Jorku
|
|||
|
|||
Nie sposób strawić tej grafomanii.
|
|||
2016-09-23, 21:51:14
Post: #3
RE: Trapista w Nowym Jorku
|
|||
|
|||
Trapista i kameduła słów mało tu za dużo.
norbertus |
|||
« Starszy wątek | Nowszy wątek »
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości