[bronmus45] inne teksty
|
2015-10-11, 17:35:40
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 2015-10-14 22:34:40 przez bronmus45.)
Post: #1
Skuteczna walka z nałogiem tytoniowym
|
|||
|
|||
Jak rzuciłem palenie papierosów . Po trzydziestu kilku „nałogowych” latach, kiedy to na początku dla młodzieńczego szpanu zaczynałem od Giewontów, by zakończyć Carmenami. Ostatnie lata nałogu, to trzy paczki dziennie [60 szt.], coraz częściej z oberwanym filtrem, aby były mocniejsze, bardziej wydajne. No i rzuciłem…Bez noworocznych postanowień, przygotowań, „czajenia się” i innych tam ble..ble..ble.. Ot, tak sobie, w chwili zdenerwowania. A było to tak… Odkąd mogłem, to nosiłem spodnie z rodzaju Jeans – najpierw te krajowe ze Szczecina [Dana], później różnej marki „oryginały”. I jedne i drugie nie nadają się do noszenia w nich papierosów. Za ciasne kieszenie. Więc te nasze poczciwe, „biedne szlugi” wyglądały na bardzo sfatygowane po wyjęciu z paczki. Popękane, sklejane „na ślinę”, kawałkami serwetek [jeśli akurat było się w barze], skrawkami gazety itp. Mieszkałem sam, więc po przyjściu do domu trzeba było najpierw zapalić [zajarać], a w tym okresie paliłem nawet w nocy. Papierosy z kieszeni na stół, z paczki do ust i bez większego zaskoczenia – oczywiście popękany. Niezdatny do natychmiastowego użycia. Próby sklejenia, nerwy …i natychmiastowa decyzja.. pod wpływem impulsu. Jak się okazało – w odpowiednim miejscu i czasie – RZUCAM PALENIE - Wiśta, wio – łatwo powiedzieć…Papierosy [prawie dwie paczki] na podłogę, pod buta, do kosza i na śmieci. Pierwsze minuty…męka głodu tytoniowego, jeszcze większe podenerwowanie…Później, już w pościeli [i znowu sam] chwila zadumy i refleksji…. Pytanie -Jak żyć ?.. tak spopularyzowane parę miesięcy temu przez pewnego „paprykarza” i wtedy było aktualne. Ej…próby wejścia w swoją podświadomość, swoje praEGO, swoje JA. Pierwsze doświadczenia, bez żadnej wcześniejszej praktyki. Coś niecoś na ten temat czytałem kiedyś. Mocne, zaparte i uparte wymazywanie kłębiących się myśli, wątpień, obrazów i „wstawianie” w to miejsce widoków z ciszą, spokojem, naturą – jeziora, łąki, lasy…Wchodzenie coraz głębiej w podświadomość, w jej podpiętra, piwniczne czeluście…Wmawianie sobie – zgodnie z prawdą – niesmak w ustach po papierosach, ciągłe chrypki, nieprzyjemny dla innych „chuch”…Gorsze to od umiarkowanego spożywania alkoholu. Rano…do sklepiku, landrynki, dropsy miętowe – no, coś do ssania. Różne owoce i pierwsze godziny wśród współpracowników b e z papierosów. Zdziwienie, niedowierzanie, uśmieszki..a bo to już niejeden próbował, przygaduszki i w końcu schodzenie mi z oczu, no bo jak kierownik zły…Powroty do domu, samotność [a może i dobrze], zamykanie się przed światem zewnętrznym, coraz bardziej udane odwiedziny w podświadomości. W końcu „trening czyni mistrzem”. Nieco więcej posiłków, przybieranie na wadze – bez obaw, ledwo parę kilogramów, ciągłe pokusy w gronie znajomych, u których zdziwienie? niewiara? zazdrość?. A ja TRWAM – nie mylić z o.Tadeuszem – w swoim zawziętym „góralskim” uporze. Dalszy ciąg odwiedzin u coraz bardziej oswojonej podświadomości, a w niej prośby do matki o pomoc, tak przez około trzy tygodnie. UDAŁO SIĘ..!!! Wierzcie mi, że kiedyś wchodząc do siebie na 4 piętro, dostawałem na schodach zadyszki. Teraz mam 67 lat [pisano w 2012], kilkanaście już lat nie palę i te same schody – jeśli potrzeba – pokonuję co dwa stopnie. Cera ponoć odmłodniała – to nie moja opinia – zdrowy oddech [jeśli nie po piwie] no i szczególnie ważne kieszonkowe. Nie wyobrażam sobie zakupu trzech paczek papierosów dziennie przy obecnych cenach. Toż to majątek..!!!. Wolę już piwo. Radzę więc spróbować mojego sposobu na pozbycie się nałogu. Naprawdę można i warto. Życzę powodzenia. 19.09.2012 roku przeglądając jakieś stare „szpargały” potrzebne mi do uściślenia dat w opowieści „Zmagania z pamięcią” odkryłem przypadkowo notatkę, że oto 6.05.1993 roku porzuciłem palenie papierosów, o czym powyżej; a więc przed samym spodziewanym już końcem mojej pracy zawodowej w pewnej, upadającej firmie [31.07.1993] …
|
|||
2016-11-11, 14:05:46
Post: #2
Narodowe Święto Niepodległości
|
|||
|
|||
grafika: dzierzoniow.pl
ONA Biel z czerwienią. Jednia. Przez wieki i po wieki. Dla Narodu "Opończa ode dżdża". Swojska; bo polska. Otula nas w cierpieniu. Budzi radość i dumę. Nie wolno rozmieniać Jej na drobne gesty. Jednoczmy się pod nią i dla Niej. |
|||
2017-08-21, 10:39:32
Post: #3
- nieudacznik...
|
|||
|
|||
.
Tekst ten w pierwotnej formie został skopiowany dawno temu z sieci. Nie mogę nawet obecnie odnaleźć jego adresu. Pozostał u mnie w archiwalnych zapiskach już nieco zmieniony przeze mnie, i teraz właśnie tutaj go publikuję, aby stanowił odnośnik dla wielu wypowiedzi tutejszych "miszczów uczoności wszelakiej"
Nieudacznik mógłby być człowiekiem sukcesu, gdyby tylko przyjął do akceptacji realne możliwości w otaczającym go świecie. Ale nieudacznik skupia się na poszukiwaniu przyczyn powodzenia innych i z góry zakłada, że jest to coś karygodnego, niemoralnego lub wręcz przestępczego. Nie może uwierzyć, że wystarczy ruszyć palcem, żeby coś osiągnąć. Dostrzega pewne wspólne cechy i sposoby działania ludzi sukcesu, co prowadzi go do wniosku, że stanowią oni zorganizowaną grupę powołaną do tego, żeby zaszkodzić jemu i innym nieudacznikom. Że jest to układ, spisek i mafia w jednym. W ten sposób stara się usprawiedliwić i wznieść na piedestały swoją niemoc pozytywnego działania. Nieudacznik wie, że budzi w ludziach sukcesu niechęć, ale szczególnie denerwuje go fakt, że jest to niechęć podobna do zniecierpliwienia małym kamykiem, który wpadł do buta i który trzeba usunąć, żeby nie przeszkadzał w dalszej drodze do celu. Człowiek sukcesu nie traci czasu na rozbijanie tego kamyka młotkiem, tylko wyrzuca go i idzie dalej. Takie lekceważenie boli nieudacznika i wzbudza w nim jeszcze większe poczucie krzywdy. Bo to właśnie on jest tym przeszkadzającym w drodze kamykiem... |
|||
« Starszy wątek | Nowszy wątek »
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości