Wrak wewnątrz serca
|
2015-11-11, 22:46:46
Post: #1
Wrak wewnątrz serca
|
|||
|
|||
Wrak wewnątrz serca
Wysiedli wszyscy z autobusu myśli, Jak zawsze na przystanku na świat wczorajszy. Słuchają, jak w szosę wspomnień biją łzawe deszcze Krzyczą. Co dnia chwilę krzyczą. Sam, przyznaję, czasem coś do nich odwrzeszczę. Mimo wszystko to miasto na ogół pragnie być ciche, Czasem tylko jeszcze w tawernie coś dzieje się dziwnego, I, oczywiście, hulanki beze mnie byłyby liche, Przecież ktoś musi zagrać rolę popychadła z gatunku kelnerskiego. Stoją szklaneczki rzędem - korowód pokutników Wszystkie z winą swą na czole, i win przeróżnych pełne, Wszystkie z minami ponurych grzeszników. Tylko która ze stron odpustu była spragniona? Ruszają przez przestrzeń na stole. Na pewno nie sącząca te trunki miłość. Nie ona. Namacalne plugastwo osiadłe na drewnie nawet szklane nóżki kole. Kelnera chcę widzieć z kolejnymi przy stole. Zawsze tu ów miłość siedzi. Czasem tylko patrzy w ścianę, Wiodąc myśli swe tułacze pod tutejszego ratusza "Wróci Jeszcze" bramę. Widzi tylko to, co zobaczyć pragnie, i to samo wie. A czego nie wie, rumiana z fusów cudzych odgadnie, Pewna swoich proroczych zdolności. Ona chyba tylko tego już chce - jak najlepiej siebie oszukać, Prawdę co wieczór przegrywa z losem w kości. Kelner, gdzie jest kelner z winem, usycham, litości! Nie siedzi jednak sama, bo jak to tak, pić w pojedynkę, Przyprowadziła smutek, kompana, i radość - W peruce z cekinów kuzynkę. Pierwszy zamawia czarną herbatę, Druga szampana, I piją, i piją razem do rana... Kelnerze, przecież wołam Pana! Nad tym miastem wieczna ciemność, sam nie wiem, dlaczego, zapadła już dawno, Jedynie sztuczne lampy pod nazwą rozumu, Dają mu światło. Lecz gdy zgasną, a tego czasem się boję wracając po pracy do domu, Staram się iść jak najciszej, przekradając się skrótami - po kryjomu. Zimnego lęku rosną wtedy w mroku gmachy, Ich ściany jak granice, zza których do mej świadomości wypełzają strachy. Dziś. Stało się. Ten świat musiał runąć. Wszystko potoczyło się kołem, Mrok przegonił światło, Smutek sprawił, że radość legła na koniec martwa pod stołem, Za nienasyconej nienawiści działań wzorem! A miłość? Pijana i ślepa nie pojęła, co nagle jej byt umęczony skradło, Nim nie przyszło się winami zachłysnąć, Teraz nienawiść jej twarz zapijaczoną w dłonie swe ujęła, miłość nie zdołała krzyknąć, Przeklęła, krwią naznaczyła, by odejść. Jak ze szkła bańka prysnąć, lecz na zawsze serce swymi okruchami boleć. |
|||
« Starszy wątek | Nowszy wątek »
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości