Boss
|
2009-02-23, 14:19:40
Post: #1
Boss
|
|||
|
|||
Przywlókł się razem z nadejściem grudniowej dżumy, kiedy o "Solidarności " zakazano mówić, gdy po zdjętej tablicy lokalnej gazetki, po jej buńczucznych inseratach i politycznych wiadomościach zostały jaśniejsze plamy, jaśniejsze zacieki po cudzej aktywności, a przestraszeni ludzie, bez wczorajszej chęci, snuli się po otępiałych korytarzach, popatrywali na siebie z ukosa, bali się.
On jednak był zadowolony, promienny. Oto wreszcie zarysowała się przed nim niepowtarzalna szansa, nadszedł jedyny w swym rodzaju moment na udowodnienie wszystkim niedowiarkom, że można polegać na nim jak na Zawiszy, że wypełni wszelkie postawione przed nim zadania. A zadania nie należały do łatwych. Przeciwnie, polegały na przywracaniu poprzednich płycizn, na tłamszeniu ledwo co rozbudzonej samodzielności. Nie próżnował. Już w niedzielę rezydenci poznali, co to rygor, co to pysk na kłódkę i zapadająca klamka. Boss, nowa miotła w dekoracjach z wcześniejszej epoki, z czasów, które, wydawało się, odeszły, kroczył po nieznanym obejściu z miną tryumfującego kolonisty, z miną starego rutyniarza. Kiedy przed śniadaniem, przybrany w biel wykrochmalonego fartucha, zaglądał do sal z pensjonariuszami zrolowanymi w kołdry, większość z nich brała go za Inspektora, za osobistość przysyłaną tu, by od ręki rozwiązywać ich przykrości, za postać przystosowaną do wysłuchiwania skarg, wdrożoną do dawania po łapach, nacierania uszu lub jechania po premii. Gdy pojawiał się, chwytano go za chałat, potrząsano nim jak zbolałą gruszą i kiedy jeden kończył truć, drugi, spod kołderki, nie czekając na uzupełnienie pomstowań wspólniedolanta, na doskomlenie ich do klarownego meritum, przejmował stery, podchwytywał wątek i rwał meszek z głowy, i grzmocił się wiotką piąstką po zapadłej piersi, po wystających żebrach, dając liczne ilustracje urojonych krzywd, a Boss, z wiele obiecującym westchnieniem, skrzętnie zapisywał w notesie uwagi dotyczące zapchanej umywalki, lamenty o personelu, który ociągał się ze współczuciem, nie był zorientowany w ich potocznych zmartwieniach, który ze wzgardą odwracał się od ubolewania. Z czerwonym notesem na tle białego fartucha prezentował się doskonale. Pod zmasowanym ogniem pretensji, uśmiech na jego twarzy przechodził remont, malutką modernizację; przekształcał się w coś w rodzaju spłoszonego grymasu. Lecz był to grymas nie tyle spłoszony, co przeciwnie: odzwierciedlający rozdrażnienie właściciela domu, ilustrujący jego zasłanianie się nawałem papierkowych obowiązków: uśmiech ów kończył się furiackim ściskaniem wyciągniętych dłoni, ukradkowym liczeniem ocalałych palców, wyczekującym oglądaniem się na drzwi, które, psiakrew, nie kwapiły się przyjść mu na ratunek, kończył się stłumionymi przekleństwami pod nosem, raptownym wypadaniem na korytarz, umykaniem z oparów gęstniejących pretensji, ocieraniem czoła i wilgotnych rąk. Bajki są bajkami dlatego, że zwycięża w nich DOBRO. Odwrotnie, niż w rzeczywistości paradującej w nas w bardzo nieseksownych gaciach. |
|||
« Starszy wątek | Nowszy wątek »
|
Wiadomości w tym wątku |
Boss - Owsianko - 2009-02-23 14:19:40
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości