Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pana Owcy skreślenia niestaranne
2017-11-23, 00:38:23
Post: #4
RE: Pana Owcy skreślenia niestaranne
Witam.
Będę się zwracał do Ciebie per "Ty", ponieważ sam posłużyłeś się tą formą w odezwie do czytelników.
Jak rozumiem, oczekujesz podskórnie komentarza zamieszczonych tekstów, mimo że sam wyraziłeś go jako "dopracowanie" oraz "rady". Co tyczy się tych ostatnich, stronię od wszelakiego doradzania, ponieważ nie czuję ani potrzeby, ani chęci prezentacji tak zwanej "mojej wersji", męczące zda mi się takie samo-zadowalające pasożytnictwo. Tekst należy w zupełności do Ciebie, ja zaś mogę jedynie właśnie go skomentować, to jest przedstawić moje wrażenia, spostrzeżenia i wreszcie przemyślenia płynące z lektury, z którymi możesz się zgodzić lub nie, wykorzystać lub odrzucić, ale wszelka ingerencja w tekst leży w Twojej gestii i jest poza mną.
"Stąd się styl osobny stwarza:
nikt nikogo nie dosięga,
nikt nikogo nie obraża."
Dręczy mnie jeszcze nieco owo "dopracowanie", choć tylko na płaszczyźnie logicznej. Skoro poinformowałeś nas wcześniej, że stworzyłeś te teksty pod wpływem emocji, cóż więc tu dopracowywać? Niechże pozostaną wyrazicielami uczuć, być może ułomnie formalnymi, lecz przecież myśl jest zawsze szybsza, niż pismo, emocje zaś zwykle wyprzedzają myśli. Takimi powstały, takie będą żyć. Dodaje im to z pewnością kolorytu i naturalności, owa raptowność i incydentalnosć.
Być może powyższe pobrzmiewa jak pouczenie, poczułem się jednak w obowiązku pokazać Ci mój punkt widzenia, którego przecież nie znasz, ażeby tym łacniej uniknąć nieporozumień. Nie jestem polonistą, choć filologiem, stąd wszystkie uchybienia w znakach przestankowych, gramatyce czy ortografii traktuję do gruntu detalicznie, chyba że nadmierne zagęszczenie wydatnie utrudnia czytanie i zabiera przyjemność lektury. Przejdę teraz do komentowania, wszakże nota bene, nie mam jako żywo pojęcia, skąd biorą się "wykreślanki" i co miałoby się wykreślać. Przeto "debet esse titulus secundum ius" nie ma tu zastosowania. Spieszę również wytłumaczyć się, że zajmę się tylko tekstem prozatorskim, do poezji mam bowiem stosunek co najmniej ambiwalentny i każdemu pozostawiam własny jej komentarz, jakkolwiek oczywiście przez nią zapewne wyraziłeś gros wspomnianych emocji.

Forma listu jest jedną z moich ulubionych. Sam param się korespondencją od lat niemal dwudziestu i jest to rzeczywiście niwa wdzięczna dla literackiego zasiewu, nie zaś do topornej orki stawiania liter. Wiele zresztą zależy od adresata i jego światooglądu, boć en face szczerze i prostolinijnie przystoi, podajcie mi jeno kartkę i pióro, a zaraz skorym do pląsów i uroków, ja - sztukmistrz zastygłego w papierze słowa. Zastanowił mnie ów "Sąsiad". Domniemywam, że idzie tu o nas, czytelników, osobliwie zaś o tego pojedynczego, który zdarzy się odczytywać ten list do siebie. W końcu jest on "e-". Gdzie zatem się podziewa? W innym wątku niby w innym świecie czy też w tymże poście, dzieląc Twoje słodko-gorzkie sąsiedztwo? Interesujące zestawienie szczerości i niezręczności wyznań. Wyznania wydobywam z wnętrza siebie, niezręcznie i z naiwnością dziecka, że znajdą na powierzchni zrozumienie, ale stawiając warunek, że są szczere. Przynajmniej ja mam tę pewność, ciebie zaś uprzedzam, że stawka jest wysoka.
"Na początku było wszystko, co było". Początek istotnie jak z Księgi, następnie nasunęło mi się, wybacz, nieodparte skojarzenie z księdzem Benedyktem Chmielowskim i jego "Nowymi Atenami": "Koń, jaki jest, każdy widzi". Niemniej także Piłata "com napisał, napisałem." Stara, tautologiczna rzeczywistość, której nieznana jest zmiana. Podoba mi się "przydarzanie się osób" na równi z rzeczami, połączenie dla wielu nieznośne, bo nieakceptowalne z powodu przyrodzonego każdemu egoizmu, który nigdy nie zgodzi się na bycie ulegającym degradacji zdarzeniem w życiu. Tak jednak jest, ludzie pojawiają się i znikają, ich światy nie nakładają się na nasze, z czasem giną, nie tylko w ujęciu eschatologicznym. "Ty i ja", nasza relacja, także jest częścią owego cyklu, a więc zdawałoby się, że niczym wyjątkowym, ale przecież idzie tu właśnie o "Nas". Cieszą oko te prenatalne przygotowania, bez określenia czasu i miejsca, uniwersalne, choć zawsze są to przygotowania na świat, ten zastany i teoretycznie znajomy, lecz mimo to wymagający odpowiedniego doń podejścia.
Cała następna "sekcja" przypomina mi materiał, z którego można by skroić doskonale dopasowany garnitur, gdyby do uszycia ubioru nie użyto poetyckiej nici, bynajmniej nie grubej, lecz giętkiej, chętnej do metafory, zabarwionej ironią i nieco, być może, poplątanej, lecz wciąż niewiązanej.
Osobliweż to sobie, waćpan, partnerki wybrałeś, jedną bym im jeno ośmielił się przydać, która im wszystkim matkować powinna: Młodość. Dziękuję Ci również za owo "w zasadzie", ponieważ jestem piewcą relatywizmu chronologicznego i na lata się nie patrzę, lecz na nasilenie. To dobrze, że droga Twoja wiedzie przez "warsztacik". Unikajmy bowiem kuchni, jej odurzających zapachów, przecukrzonych specjałów i tłustych, zawiesistych sosów, w czym treści na naparstek uświadczysz, paszy za to treściwej mnogość. Mimo wszystko serce położone jest wyżej, niż żołądek. Że zasię "skromniutki" to "warsztacik", ujmy w tym żadnej nie ma, jak bowiem prawił Goethe stary: "W ograniczeniu znać mistrza dopiero", dlatego lepszym zda mi się milczenie dla świata, które zmusi go wreszcie, aby przemówił. Co wtedy powie, o to mniejsza.
Ciekawa jest budowa tego listu. Najpierw uniwersalność, potem poetycki opis status quo, teraz zaś coś, co chętnie nazwałbym: captatio benevolentiae. Przemawia do mnie taka mowa.
Piszesz o pełzaniu lub ciszy jako komplikacjach pojawiających się po spożyciu czarnej polewki, którą gotowe Ci zaserwować, wśród uszczypnięć i prztyczków, szanowne państwo krytykanctwo, owóż "plwać na tę skorupę i schodzić do głębi" Ci się nie widzi? Czy róż okularów sprawi, że świat wokoło porzuci codzienną szarzyznę i odkryje przed Tobą wszystkie barwy, na które go stać? Stwórca jest jeden, odtwórców tysiące. Wciąż jednak i nieustannie ten jeden ma cierpieć za miliony.
Kwiat, jak się spodziewam, zakwitnie, o ile nie zagłuszą go wcześniej wszędobylskie chwasty, którym o podatny grunt nietrudno. W tym przeto upatruję nadzieję, ażeby rozwijał się swobodnie, bez sztucznych dodatków i nawozów rzucanych cudzą ręką, czasem podlewany łzami, czasem pyszniąc się pełnią słońca. Wówczas kwiat ten, choćby i tulipan, będzie zawdzięczał własny rozwój sobie samemu, swojej tylko woli ukazania ukrytego piękna.
Skończyła się więc kartka bez zwyczajowego zakończenia. Jeszcze jedno podkreślenie chwilowości rzeczy całej i niepewności reakcji, czy owo miotanie się kiedykolwiek ustanie.

Dziękuję za tę pouczającą lekturę, zarazem niezwykle dla mnie sentymentalną, jak i objawiającą tak wiele możliwości. Pomost pomiędzy przeszłością a przyszłością to przecież kwintesencja literatury, twórcy zanurzeni zanadto w jednej lub w drugiej kończą przeważnie zagryzieni zębem czasu. Sądzę jednak po przeczytaniu tego zwerbalizowanego listu, że dentysta okaże się tu zbędny i być może najwyższy czas zajrzeć pod korzec?
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Wiadomości w tym wątku
RE: Pana Owcy skreślenia niestaranne - Daremond - 2017-11-23 00:38:23



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości

Kontakt: dotykiemwiatru @ go away spambots grd.pl | albo: grd @ go away spambots gazeta.pl | | Wróć do góry | Wróć do forów | Wersja bez grafiki | RSS