KARIERA NIKOSIA DYZMY
|
2008-07-31, 20:54:30
Post: #1
KARIERA NIKOSIA DYZMY
|
|||
|
|||
Wtorek, 13 listopada 2001; godz. 14.05
Łódź â pałac Izraela Poznańskiego â ulica Ogrodowa. Właściwie to nie bardzo wiem, czego mam się spodziewać. Jestem lekko spóźniony. W holu zaczepił mnie jakiś łepek w okularach â i z miejsca nazwała go Kobri, bo przypominał mi czarnymi oprawkami kobrę â tyle, że ów był dosyć mikrawy â więc Kobri przypasowało mi jak ulał. Zapytał czy jestem z agencji. Zaskoczył mnie tym z lekka, więc na odpowiedź musiał trochę zaczekać. Odrzekłem mu, że jestem z âniezależnychâ Teraz ja musiałem odczekać swoje, aż po przewertowaniu pliku papierków wlepił we mnie te swoje węgielkowate oczka â intensywnie myśląc. - Znaczy się... Statysta? - Tak jest. Odetchnął z widoczną ulgą po tym wysiłku. Ja też odetchnąłem, ale w duchu, że na razie wszystko gra. Spojrzał z roztargnieniem dokoła... I zostawił mnie samemu sobie â zupełnie, jakby mnie tu w ogóle nie było. Teraz przyszła pora na własną inwencję twórczą, więc usiadłem na marmurowym parapecie â koło drzwi wejściowych. Z wolna zaczynali schodzić się artyści â przepraszam â statyści, ale z pewnością wery profeszynel â sądząc po strojach i minach. Właściwie to wszedłem do budynku z Piotrem - przyjacielem, ale ten gdzieś się zaraz zawieruszył i jakoś osobno nas weryfikowano. Zaraz jednak pojawił się i poszliśmy na piętro do sali balowej. Było tam już trochę towarzystwa â w grupach, grupkach, parami oraz kilkoro pojedynczo. Po jakimś czasie pojawił się Kobri i zapytał Piotrka, co on tu robi. Skupienie wręcz od niego promieniowało, zważywszy, że dwie minuty wcześniej sam go tu skierował. Zapytany odpowiedział zgodnie z prawdą, że ma zagrać rolę polityka. - Polityka?!!! Przecież oni grali o dziewiątej rano! Lekka konsternacja. - Dobra, niech tam. Zagra pan Gościa. Zaraz też wydało się, że jest zapotrzebowanie na rolę drugiego portiera, więc Kobri daleko nie szukał i wskazał ponownie na Piotra. - Zagra pan portiera. - A muszę? â Zapytał Piotr. I widać, że nie musiał akurat on, bo palec skazujący â znaczy się wskazujący - przesunął się w lewo rzędu oczekujących na garderobę klientów i spoczął na jakiejś innej ofierze. - Ty. â Krótko i bezwzględnie. A tamten nawet się ucieszył. Biedaczek, nie wiedział, co go ominie.//luzak Po następnych nudnych jak diabli godzinach â i dziesiątkach przymiarek â znowu pojawiła się Nemezis w osobie pewnego brunecika w okularkach â i wskazując na mnie, Piotrka i jeszcze jakiegoś innego chłopaka â kazał nam wybrać sobie partnerkę i zameldować się na wewnętrznym dziedzińcu. Ten trzeci poszedł na łatwiznę â i złapał się za swoją dziewczynę â cwaniak. Mnie się pomyślało â bacznie obserwując otoczenie, że ta apetycznie wyglądająca blondi, którą właśnie sobie obrałem na cel, będzie się ze mną doskonale prezentować, ale Piotruś ubiegł mnie o dwa kroki i sekundy â i dla mnie została przypadkowo ostatnia i jedyna trzecia osóbka. Ładna suknia â owszem â długa do ziemi, zielona, chyba atłasowa i błyszcząca. Co do samej postaci?.. Hm, odniosłem wrażenie, że to bardziej ofiara traumatycznym wspomnień po czołowym zderzeniu się z autobusem (zarówno twarz jak i korpus)... Trochę pożałowałem tej swojej opieszałości, ale tylko trochę. Szałowa blondynka â z piersiątkami wywindowanymi wysoooko w górę - nieodmiennie kojarzyła mi się z postacią Jenny Garth, bardziej znaną jako Kelly z Beverly Hills. Jednak po dłuższych obserwacjach moje odczucia ustabilizowały mi się na poziomie â ludzkiej wersji Barbie. Kiedy napomknąłem o tym Piotrowi, ten tylko dezaprobatycznie spojrzał na mnie i milcząco przytaknął. Nie dziwota. W końcu obaj jesteś z pod panny â różnią nas tylko trzy dni (i 5 lat, ale któż by tam liczył). Zeszliśmy więc z łaskawie oczekującym na nas Kobrim na dziedziniec. Ustawiono mnie z Asią (moją partnerką) po prawej stronie placyku, po lewej pojawił się C. Pazura a za nim Piotr z Gosią, czyli Barbie. Mieliśmy zamarkować gości wkraczających po czerwonych dywanikach do wejścia, okazać BOR-owikom zaproszenia i wejść w portal pod balkonem. Po jakichś 30 minutach â czułem w tym ciężką amatorszczyznę. Panowie, którzy dyrygowali planem â plątali się bez przerwy we wszystkim, czego się tknęli â jakby byli na siebie głusi i niemi. Jeden ustawił coś tak, no to przyszedł drugi i wszystko poprzestawiał. W końcu podczas kolejnej próby zderzyłem się niemal z Pazurą w drzwiach i jeścio raz â abarot. Ci, którzy mieli pojęcie o konstrukcji sceny wyginęli gdzieś w powoli nastających ciemnościach. Aby dodać smaczku całej imprezie należy uchylić nieco zza kurtyny idei filmu. Otóż, prócz tego, że w górnym prawym rogu pojawiają się bezlistne gałęzie drzew, że z ust wydobywają się nam obłoczki pary (a na likwidację ich są sposoby â widać jednak nieznane twórcom filmu), że technicy klęli ile wlezie na te gałęzi, â bo nie da się ich ominąć i trzeba będzie dorabiać listki chyba komputerowo â to cała akcja filmu toczy się w upalne lato 1999 roku. //hihi Nie sądźcie mnie zbyt pochopnie, że tak ich szkaluję tą amatorszczyzną, ale trochę racji mam, prawda? W końcu skończyliśmy po 18-tej i puścili na s do domu, â co niektórzy z was zauważyli aktywnością mojego nicka w pokoju 30-tek. Środa, 14 listopada 2001; godz. 13.00 Będąc umówionym z Niunią do południa na randkę â jak przystało na parkę zaćwierkanych w sobie niewiniątek â dotarliśmy do pałacu godzinkę przed czasem. Trochę żałowałem, że tak wcześnie się zjawiliśmy, ale później okazało się to jak najbardziej zbawiennym w skutkach. Po wizycie w garderobie ponownie wciśnięto mnie w żakardową kamizelkę gęsto zdobioną złotogłowiem â co nijak mi nie pasowało go czarnego garniaka, ale Niunia pocieszyła mnie, że będzie pasować do jej sukni - zatem nie protestowałem. Z resztą polegam zazwyczaj całkowicie na jej zdaniu więc i tym razem nie warto było się zastanawiać na tym. Moja miła trafiła do charakteryzatorki, która bardzo się ucieszyła tym przedwczesnym najściem Bożeny, â bo tamta będzie się mogła wykazać swym kunsztem â bez pośpiechu (jak wyżej pisałem â warto poświęcić swój prywatny czas amorkowania na poczet przyszłych korzyści). Tu też muszę nadmienić, że moja piękna â ma w zwyczaju â nie używać właściwie żadnych kosmetyków. Czasem zdarza się jej skorzystać z jakiegoś dezodorantu lub perfum, ale to zasadniczo wszystko. Ona po prostu ich nie potrzebuje. Tyle nadmieniania. Ja, jak już się zakręciłem â to wylądowałem na znanym mi już cieplusim parapeciku. Po jakiejś godzince Bożena wyszła. Akurat stałem sobie w towarzystwie Piotra i jeszcze kogoś tam, kiedy schodziła po schodach. Zatrzymała się w połowie przy poręczy i szukała mnie w tłumie. Dostrzegłem ją... I zwyczajnie nie poznałem. Ale laaaska!!! Obceniłem i wróciłem do rozmowy. Po chwili jednak coś mnie w niej zastanowiło i spojrzałem ponownie. Uśmiechała się do mnie tak, jak to tylko ona potrafi i poczułem się jak DiCaprio w scenie na pokładzie Titanica. Twarzyczka pokryta warstewką pudru w odcieniu brzoskwini, włosy upięte wysoko w niezbyt odstający koczek z kilkoma pasemkami włosów bogato przyozdobionych złotym brokatem, karminowa szminka, cienie nad oczkami â słowem: SZOK!!! Aniołek â ni mniej, ni więcej â nawet skrzydeł jej nie było potrzeba. Byliśmy więc gotowi do zdjęć. Obiło mi się o uszy, że mamy zacząć o szesnastej i zaczęliśmy... Koło siódmej wieczorem. Tłum statystek â w przerażeniu został zmuszony do samo-umalowania się, bo inaczej zaczęto by zdjęcia pewnie najwcześniej â gdzieś tak z rana. Barbie akurat było to na rękę â jako profesjonalna wizażystka z własnym zakładem kosmetycznym â sama się przygotowała nawet nie myśląc o wizycie u charakteryzatorki â jednak przypadkiem zaczepiona przez fachowczynie â została obrażona i poruszona do głębi, gdy śmiano(!) powiedzieć jej, że to, co ma na twarzy â nadaje się zwyczajnie do dupy. Na sali wydzielono panów od pań i zaczęto dopasowywać im partnerki. Trafiła mi się jakaś megiera, więc Niunia postanowiła wziąć naszą przyszłą âkarierę filmowąâ w swoje ręce, więc gdy tylko urwałem się dotychczasowej partnerce â wzięła mnie pod łokieć â i już było tak jak należy. Wreszcie rozpoczęto próby do sceny, gdzie Dyzma traci talerzyk z sałatką z winy Terkowskiego, do roli, którego powołano Lwa Rywina. Lew Rywin â właściwe imię dla właściwego człowieka â albo i na odwrót. Obserwując go można spokojnie go tak ocenić, zważywszy, że kroczy jak lew, patrzy takim znużonym â lwim spojrzeniem, mruczy zamiast mówić â jak lew â słowem â cały taki lwowaty. Ale w sumie to za dużo go nie było widać. Jeszcze mniej pojawiał się jego filmowy zausznik (?) czy też pomagier (?) â Krzysztof Pieczyński. Koło dwudziestej pierwszej gruchnęła wiadomość, że trafi nas zaszczyt ucztowania na kateringu (???!!!) Czy ktoś w ogóle wie, co to znaczy? Samo słowo? Nawet w Onet-słowniku tego nie ma. Jednak jest obecne w terminologii filmowej i oznacza solidną wyżerkę dla ludzi filmu. Dumnie brzmi, prawda? I to by było na tyle jeśli chodzi o te sprawy. Katering okazał się być wazową łychą gorącej wody w kolorze pomarańczy â z kawałkami warzyw, odrobiną mięsa â dokładnie odfiltrowaną ze wszystkiego tego, co by mogło tę breję zagęścić. Na nasze szczęście księgowi chyba się popili i wyliczając ilość chleba â zapomnieli o jego limicie na głowę, przez co można się było dopchać nim ile wlezie. Szczęściem było, â ale już prywatnie, że kupiłem sobie chałkę i zabrałem z domu półtora litra kompociku wiśniowego, więc głód mi nie doskwierał zbytnio. Tak więc przeżyliśmy kolację â i zabraliśmy się do następnej sceny, w której prócz chyba Bromskiego â nikt za bardzo nie wiedział, o co chodzi. Operator kamery kręcił i kręcił się, obsługa przepychała ludzi z jednej strony kadru na drugą i w ogóle było wesoło. W którymś momencie Pazura podniósł ręce do góry i zawołał: Jak to, państwo nie mają kawy?! To ja nie gram. No, nie pogadasz â nastąpiła przerwa â obsługa zniosła na parter słoik (jeden!) puszczalskiej Neski i pojawił się nawet czajnik. Fakt, że słoik był pusty i brakowało kubeczków, ale kto patrzy na takie drobiazgi, nie? Pośród towarzystwa artystów... tj. statystów trafiło się też kilkoro studentów z Afryki, a dokładnie z Kongo (Konga?). Mieli być w swoich ludowych strojach, ale że nijak nie mogli skombinować liści palmowych na przepaski biodrowe â panie pojawiły się w twarzowych, wzorzystych sukienkach, a panowie w koszulach nocnych. Resztę stroju dopełniały czapeczki bez daszków â rodem z garderoby i obuwie mocno regionalne, czyli Adidasy, Najki lub też lakierowane, czerwone kozaczki do kolan. Po drodze okazało się â z rozmów z nimi, â że dostali się do filmu nie dzięki jakiejś agencji, lecz dzięki... garderobianym. W ogóle to te przemiłe panie odpowiadały chyba nie tylko za stroje, ale i za obsadę ról dla statystów, ustalanie dla nich terminów wystąpień i choroba wie, czym jeszcze. Słowem cyrk na resorach i trójkątnych kółkach. Ostatnią sceną było wybiegnięcie Dyzmy z sali, â że niby facet się z lekka przejadł i przepił i zmuszony został do puszczenia pawiana. Człowiek sporo się nasłuchał o tym wielkoaktorskich orgietkach i pijaństwach â więc w ich doświadczenie nikt nie wątpił â a tu taaaka kicha. Pazura chwyta się za szczękę jakby go zęby rozbolały i wybiega z sali. Kaszana całkowita. Gość chyba nigdy się nie przepełnił związkiem C2H5OH i nie umiał tego wyrazić jak trzeba, co zostało skrytykowane prze ogół statystów, ale nie poprawione przez najbardziej zainteresowanych. Jak już wcześniej napisałem â amatorszczyzna do kwadratu â albo raczej olewanie szczegółów, na które jednak zwraca się uwagę, zwłaszcza, gdy ktoś zechce podoczepiać się właśnie trochę do tych szczegółów. W końcu z około 12 godzin spędzonych na planie â właściwej pracy było może ze 3, a w ostateczności: 10 minut samego filmu. Opera omnia - wątek zamknięty. |
|||
2008-08-04, 19:31:07
Post: #2
|
|||
|
|||
o ja cię :lol: ależ bajzel tam był ale Marcin, zawsze jakieś nowe doświadczenie
|
|||
2008-08-04, 23:07:28
Post: #3
|
|||
|
|||
Było.
Nie przydało się jeszcze. I pewnie już nie przyda. Skończyły się wieczorki autorskie, to i aktorowanie też się skończyło No i wspomnienia już nie tak smakują :/ Opera omnia - wątek zamknięty. |
|||
2008-08-05, 18:58:04
Post: #4
|
|||
|
|||
Xan napisał(a):Było. a właśnie...wieczorki.....To były Twoje ? |
|||
2008-08-05, 22:51:03
Post: #5
|
|||
|
|||
Ginsana napisał(a):a właśnie...wieczorki.....To były Twoje ?Siedem sztuk Opera omnia - wątek zamknięty. |
|||
2008-08-09, 16:15:25
Post: #6
|
|||
|
|||
to zaraz, bo chyba jednak o czymś jestem niedoinformowana :oops: Na tych wieczorkach, jak rozumiem swoje wiersze czytałeś ? Aaaa...tomik jest ? bo jak jest to ja chcę :oops: No pochwal sie i napisz coś o tych wieczorkach....pleas .......
|
|||
2008-08-09, 17:29:24
Post: #7
|
|||
|
|||
1995-2002 co rok, prorok
Pierwszy był czysto czytanym. Reszta inscenizowanymi scenkami. Dwa czy trzy uwieczniły się na vhs-ie, reszta tylko na zdjęciach. Właściwie, to już zamknięty rozdział. Jak w podpisie Tomiku nie było, bo nie było mnie wtedy stać na drukarnię. Teraz już mi na tym nie zależy. Opera omnia - wątek zamknięty. |
|||
2008-08-11, 05:13:37
Post: #8
|
|||
|
|||
Zgoda, jakieś tam doświadczenia, no powiedzmy, że przeżycia - zostają.
Ale bledną co raz to bardziej i w sumie nawet się z tego cieszę. Opera omnia - wątek zamknięty. |
|||
2008-08-11, 21:17:43
Post: #9
|
|||
|
|||
Xan napisał(a):bledną co raz to bardziej i w sumie nawet się z tego cieszę.:lol: Ale jednak nie wyblakły jak widać ;-) |
|||
2008-08-12, 03:01:03
Post: #10
|
|||
|
|||
Żałuję, że nie można ich wykasować jakimś deletem
Opera omnia - wątek zamknięty. |
|||
2008-08-12, 20:03:14
Post: #11
|
|||
|
|||
Aż tak dobrze nie było.
Na jednej scenie moja ex przechodzi ze mną tuż przed kamerą i ją widać elegancko, a mnie tylko do policzków a na drugiej scenie jestem sam... w dzikim tłumie innych "samych" (; W przerwie między scenami, po sali Poznańskiego plątała się jakaś dziewczyna z aparatem i cyknęła nam dwie fotki. Zaraz ją dorwałem i numer do niej. Jedna fotka nie wyszła, ale drugą mam schowaną w archiwum. O ile sobie przypominam, to mam ją również w galerii... zaraz... gdzie to siedzi..... chwila.... o właśnie tu. I to jest właśnie ta pierwsza fota - spontaniczna. Nie wyszła druga - już pozowana. Może i tak lepiej? Opera omnia - wątek zamknięty. |
|||
« Starszy wątek | Nowszy wątek »
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 4 gości