Emblematy c- d. - Wersja do druku +- Dotykiem Wiatru - forum poezji amatorskiej. (http://dotykiemwiatru.grd.pl) +-- Dział: Nasza Proza (/forum-6.html) +--- Dział: Proza poetycka, albo poezja prozą (/forum-31.html) +--- Wątek: Emblematy c- d. (/thread-1828.html) |
Emblematy c- d. - SzaryWilk - 2008-10-03 10:07:18 Piłka Nie, Sasza nie był głupi. Tylko chciał mieć rower. I futbolówkę. Taką z czarno - białymi łatami. Nieraz wyobrażał sobie, że biegnie a ona toczy się przed nim, jak ogromna biało-czarna biedronka. Prosto do bramki grubego Toli. Dobrze, że Sońka od razu chciał się zamienić. Zegarek po ojcu był stary i nie błyszczał już jak kiedyś - tylko zielone oko połyskiwało ciekawie. Ale trzeba było potrzeć. Głupi ten Sońka. Przecież każdy wiedział, że jego szczęśliwa rublówka była warta tysiąc takich zegarków a może nawet milion? (Tylko trzeba się uśmiechać do sprzedawczyni, że niby się coś chce kupić. A potem jednym ruchem upuścić rublówkę i schylając się wygarnąć wszystkie upadłe pieniądze. I te nowe, pachnące miedzią i te zaśniedziałe, ukryte w szczelinach desek - schowane jak cenny skarb). bo ludziom nie chce się schylać. A teraz on â Sasza, ma najszczęśliwą rublówkę -tę samą, na którą Sońka wiosną znalazł całe dwadzieścia rubli! DWADZIEŚCIAâ¦. Dwójka i zero podskakiwały zachęcająco zamieniając się miejscami. Od jutra będą bogaci. I matka przestanie nocami płakać. Rublówka toczyła się po sklepowej podłodze jak mała, płaska futbolówka Łódź 09.09.2007 Supernowa Mróz trzymał. W dzień trzaskało trochę i Pajda myślała o drzewach, które ściskają się w sobie aż do bólu, by potem rozsadzić z tej niemocy. Jak Supernowa. (Nigdy w życiu nie widziała supernowej, tylko kiedyś słyszała w telewizji to i owo). Słowo świdrowało w głowie i nie wiedzieć czemu niepokoiło. Zupełnie jak mróz, który znalazł szczelinę w kapciach i liże palce jak pies. Nie, to nie może być gwiazda, przecież zna gwiazdy i odkąd pamięta nigdy, przenigdy, żadna nie wybuchła. Gdzieś w sobie czuła, że to musi być jakieś drzewo, albo nawet cały las. Tak, cały las pękających drzew. Kaszel udusił ją jak zwykle w najmniej spodziewanym momencie. Przywykła do niego, jak przywyka się do okna zabitego kawałkiem dykty. Gdzieś tam, w czarnej dziurze płuc, w najcieplejszym miejscu czaiło się w niej coś nieznanego. Niebo z zimna zaczęło się kurczyć. Gwiazdy rodziły się w drzewach. Łódź 29.07.2007 Węgiel Wszystkie psy śmierdzą. I szczekają. Ale ten był inny. potrafił bezgłośnie podejść i złapać za kurtkę. I to kogo! Samego Tolę Waniuszyna! Największego łobuza na całej Ajwazowskiej! W dzień spał w tej swojej budzie między stertą desek a największą górą węgla, a nocami wyłaził z niego diabeł. Podobno był kiedyś tresowany w milicji, ale wyrzucili go, bo bał się huku. Ot, taki Czudak. Tylko stary Dmitrij mógł z nim zrobić wszystko. Nawet śmiał się, że zabierze go ze sobą do nieba. Kiedy był trzeźwy podsuwał mu czasami kawałek kiełbasy (niby w nagrodę za pomoc w pilnowaniu składu â jak mawiał.) , ale to nie była prawda. Bo tak naprawdę to złodzieje nie bali się jego. Bali się psa. Kiedy Stary umarł, pies zniknął. Aż do dzisiaj. Waniuszyn zobaczył go nagle.Leżał za swoją stertą desek i tylko oczy błyszczały jak odłamki węgla. Ale nie skoczył, nawet nie uniósł głowy, gdy Tola podnosił metalowy pręt. Niebo przyjęło go cicho. - istota - 2008-10-03 12:02:43 ...Powiedz jak to jest, że człowiek patrzy tyle razy...a nie umnie dostrzec....a nawet jeśli i widzi i dostrzega...nie umie pokazać innym...Tobie udaje się tak nieprawdopodobnie połączyć wszystkie trzy...gratuluję - evionnaz - 2008-10-03 17:27:41 Na jednym z portali poetyckich czytałam wersję emblematów ( Piłka) z Piotrusiem, Olkiem, Siwym... zamiast Saszy, Toli, Sońki . Zdecydowanie jestem przeciwko! Potrzeba czasu, żeby je zrozumieć, ale potem już nie można czytać innych wersji. Nie zmieniaj ani imion, ani ulic - Ajwazowska , może ze względu na mojego ulubionego, wielkiego malarza marynistę- jest nie do zastąpienia żadną inną. Pozdrawiam |